2010-09-23

HYPOMNEMATA - notatki terapeutyczne. Starożytni pisali je by utrzymywać stan wewnętrznego spokoju i radości. Był to rodzaj indywidualnego filozoficznego jam session wokół wybranego tematu, np. takiego - wszechświat to wieczny pęd, a ja jestem jego częścią, podlegam jego prawom. Buntowanie się przeciw kosmosowi to błąd.
Marek Aureliusz w "Rozmyślaniach" pisał tak:
Jeżeli ci się coś nie podoba, toś zapomniał o tym, że wszystko dzieje się w myśl wszechnatury...
Innego dnia, podczas innego session z sobą samym tak ujął to samo:
Nie należy gniewać się na bieg wypadków, nic ich to bowiem nie obchodzi.
By poćwiczyć HYPOMNEMATA zapraszam na

2010-09-03

Marta Nussbaum, niezmordowana tropicielka sensów filozofii hellenistycznej w „The Therapy of Desire” pisze tak:
Stoicka koncepcja edukacji jest koncepcją coraz większej uważności i przebudzenia, gdzie umysł coraz szybszy i coraz bardziej żywy, uczy się odzyskiwać swoje własne doświadczenie z mgły nawyku, konwencji i zapomnienia.
A my – dwadzieścia kilka wieków później - mamy w publicznych szkołach dwa razy w tygodniu bajdurzenie katechety o urojonych światach.
Jak wyglądałby świat, gdyby to myśl stoików, epikurejczyków i sceptyków, a nie chrześcijaństwo, dawno temu, stało się głównym impulsem kulturowym w Europie?
Czy bylibyśmy tak zaawansowani technologicznie jak dzisiaj? Możliwe, że nie – chrześcijaństwo każe człowiekowi podbijać resztę natury, stoicyzm – rozumieć.
Czy żylibyśmy bliżej natury? Raczej tak, chociaż przesiąknięty humanizmem stoicyzm stawiał człowieka na pierwszym planie istnienia.
Czy żylibyśmy bliżej własnych ciał? Na to pytanie można odpowiedzieć: tak. Znalibyśmy lepiej własny umysł, a co za tym idzie ciało. Cenilibyśmy chwilę obecną, traktując obietnice życia przyszłego jako fikcję literacką. W świecie, w którym zwyciężył stoicyzm James Joyce raczej nie napisałby: „Pan Duffy żył w niewielkiej odległości od swego ciała”
I jeszcze jedno – nie balibyśmy się tak panicznie śmierci.

2010-08-12

Układ tożsamości – system reagowania w naszym ciele i umyśle, który zawęża świadomość, napycha umysł kłębowiskiem myśli i spina ciało - może zabić. Właśnie zabił Rosjanina, który chciał zostać mistrzem świata w przebywaniu w saunie. Siedział tak długo w temperaturze 110 stopni, wraz ze swoim przeciwnikiem z Finlandii, że w końcu obaj stracili przytomność. Fina odratowali lekarze.
Umysł-ciało zostawione same w sobie nigdy by na to nie pozwoliły. Działając w harmonii wyszliby z sauny, przy pierwszych oznakach przegrzania. Układ tożsamości postanowił jednak zostać. Przerwał połączenie między ciałem i umysłem - stały strumień impulsów wysyłanych z ciała do umysłu, że gorąco i z umysłu do nóg, żeby ruszyły z miejsca.
Zadziwiająca jest ludzka maszyneria, która woli zdobyć mistrzostwo świata w dyscyplinie ciekawostkowej niż żyć. Jak bardzo trzeba nienawidzić zwykłego siebie, żeby aż tak pragnąć siebie – mistrza świata.

2010-07-25

Życie prenatalne książki jest dość burzliwe. Być może bardziej niż życie po narodzinach, choć mam nadzieję, że tak nie będzie w przypadku Stoicyzmu ulicznego. Życzę swojej książce wielu przygód. Na razie – przed jej narodzinami – gdy niespokojnie trzeba robić ostatnie poprawki i dobierać tło muzyczne na CD zamieszczam fragment:
Zapytany o czym myśli stoik powinien zdaniem Marka Aureliusza natychmiast, swobodnie i bez wysiłku odpowiedzieć: o tym i o tym. Musi mieć zatem bezustanną świadomość swoich myśli, a same te myśli powinny być proste i życzliwe. Głowa zaś wolna od dręczyciela, który nieustannie nas atakuje, karze i wysysa energię życiową.
Uważność uwalnia od czegoś jeszcze – od udręki mającej źródło w potrzebie ostatecznego rozwiązania swoich problemów i osiągnięcia wiecznej szczęśliwości. Życie jest jak puzzle z ciągle zmieniającym się obrazkiem. A na dodatek zawsze brakuje kilku elementów. Mniemanie, że możemy poskładać życie w skończony, niezmienny obraz jest urojeniem. To rodzaj złudzenia: będę szczęśliwy, gdy tylko dostanę lepszą pracę, pójdę na emeryturę, zbuduję dom. Stoicy nie mają wątpliwości: szczęśliwym można być tylko w chwili obecnej. „Ludzie bowiem nie żyją, tylko dopiero mają żyć” – pisze Seneka.

2010-07-06

Przyszło mi do głowy, nie po raz pierwszy, że jestem tylko stróżem mojego fragmentu wszechświata, a nie – jak chce większość religii - osobną duszą. Co by się zgadzało z opiniami niektórych psychiatrów. Antoni Kępiński pisał, że istoty żywe to układy otwarte, które istnieją dzięki metabolizmowi, stałej wymianie energetyczno-informatycznej ze środowiskiem.
Gdybym jednak myślał o sobie jako o „układzie otwartym” poczułbym się jak trybik w skomplikowanej machinerii, rdzewiejący i bez życia. Nazwanie siebie „stróżem fragmentu wszechświata” choć mniej naukowe, zachęca mnie do pewnej postawy moralnej. Jako „stróż fragmentu” mogę zadbać o to by w moim fragmencie działo się dobrze. Co to znaczy?
Źle jest, gdy urządzam mój fragment pod wpływem urojeń, jako zbiór pożądanych cech, które narzuca mi (mojemu fragmentowi) społeczeństwo: mam być piękny, wysportowany i bogaty. Mam być lepszy niż inni (inne fragmenty).
Dobrze jest, gdy - jak stoicy - uznam udział mojego fragmentu w całości, i tak go urządzę, by grał jak posłuszny instrument w orkiestrze wszechświata, bez cienia dysonansu.
Najlepiej jest, gdy - jak chce Budda - przejrzę mechanikę wiecznego kosmicznego pędu i zniknę z wszechświata w nirwanie. Posprzątam samego siebie.

2010-07-01

Gdy stoicy mówili o „człowieku pospolitym” mieli na myśli człowieka nie wytrenowanego w filozofii. Kogoś kto zostawił swoje życie mentalne na pastwie żywiołów – lęku, strzępów przeterminowanych myśli, powracających jak zdarta płyta opowieści o sobie samym i o świecie, przygnębienia, puchnącego z dumy albo ścinającego się w lód zranionego ego.
Tylko filozof (Zakochany W Mądrości) stara się krytycznie przyjrzeć temu całego chaosowi, zrozumieć jego mechanikę i poszukać w nim (ponad nim, mimo niego) szczęścia. Ta ciągle powielana próba robi różnicę.
„Człowiek pospolity utracił kontakt ze światem i postrzega świat nie jako świat, lecz środek służący do zaspokajania swoich potrzeb” - pisze Pierre Hadot w porywającej książce Filozofia jako ćwiczenie duchowe. I jest to jedna z najlepszych definicji niefilozofa, a tym samym filozofa, na jakie natknąłem się w życiu.
A co mówi o naszym współczesnych czasach? Tyle chyba, że z człowieka pospolitego uczyniły bohatera. Im więcej ktoś ze świata wyciśnie dla swoich potrzeb, tym bardziej rozpala naszą wyobraźnie. Bogaci i sławni są bohaterami pospolitej opowieści, która wlewa się do naszych mózgów nieskończonymi, multimedialnymi strużkami. I tylko utrwala przekonanie, że chaos w naszym umyśle jest stanem naturalnym, pożądanym i jedynym możliwym.
Co się stanie, gdy przestaniemy postrzegać świat jako środek do zaspokajania potrzeb? Twierdzę: obiekty wirujące w mętnym chaosie naszego umysłu same zaczną powoli opadać na dno, by odsłonić klarowne obszary czystej przestrzeni. To po to taoistyczni mędrcy wędrowali w góry, z dala od ludzkiego jarmarku. By stworzyć korzystne warunki do rozpoczęcia procesu oczyszczania umysłu. Bez wielkiego wysiłku (który nawet w medytacji przybiera postać żądzy zmieniania świata), bez specjalnej techniki medytacyjnej.
Ale smak wolności od potrzeby zmieniania świata może poczuć każdy i wszędzie. Oto ćwiczenie łatwe do wykonania w każdej sytuacji – uprawiam je czasem idąc chodnikami Warszawy. Utrzymuje w umyśle pytanie – czy w tej chwili chcę coś uzyskać od świata, czy tylko doświadczam jego istnienia? Czasami, gdy je sobie zadam w myślach otwiera się przede mną opcja – wygaszenie żądań wobec świata. Coś jakby pęka. Niemal słyszę cichy dźwięk tego pęknięcia – coś jak kliknięcie. Mój umysł i ciało wpadają nagle w stan medytacyjnego spokoju.
Pozwól czasami światu istnieć dla siebie samego – zobacz jakie to przyjemne.

2010-06-14

Komu kibicuje Bóg na Mundialu?
To nie jest wcale pytanie prowokacyjne, prześmiewcze albo bezsensowne. Cały Stary Testament jest opowieścią o Bogu, który kibicuje pewnemu wybranemu plemieniu w jego wędrówkach, potyczkach i wewnętrznych problemach. Jeśli chce pomaga temu ludowi mordując jego wrogów, jeśli chce stawia przed nim przeszkody, które najczęściej mają jakiś sens wychowawczy. W zamian żąda między innymi całkowitego niewolnictwa duchowego.
Komu kibicuje Wszechmocny na mistrzostwach świata w piłce nożnej w RPA, w sytuacji gdy reprezentacja Izraela nie zakwalifikowała się do turnieju?
Brazylijczycy powiedzą, że im. W końcu Bóg jest Brazylijczykiem, o czym świadczą sukcesy ich reprezentacji. Ta niezachwiana wiara dała do myślenia nawet FIFA, która ostrzegła brazylijskich piłkarzy, że nie życzy sobie żadnych religijnych lub politycznych manifestacji na boisku. Ciekawe czy UEFA powtórzy ten sam apel na mistrzostwach Europy w Polsce za dwa lata. Jeśli tak, założę się, że natychmiast odezwą się głosy o prześladowaniu katolicyzmu.
Na meczu Ghana-Serbia – w migawce TV – widziałem afrykańskich kibiców z tekturowymi transparentami informującymi świat, że Bóg całym sercem jest z ich drużyną. Ale nie wydaje mi się, żeby Bóg kibicował Ghanie. Lista zwycięzców Mundiali pokazuje to jasno, Bóg nie jest Ghańczykiem. Zrzekł się też obywatelstwa Izraela.
Bóg jest w pięciu osiemnastych Brazylijczykiem, w dwóch dziewiątych Włochem, w trzech osiemnastych Niemcem, w jednej dziewiątej Urugwajczykiem a także Argentyńczykiem i w jednej osiemnastej Francuzem a także Anglikiem.
Te proporcje mogą się zmienić w połowie lipca.