2010-07-01

Gdy stoicy mówili o „człowieku pospolitym” mieli na myśli człowieka nie wytrenowanego w filozofii. Kogoś kto zostawił swoje życie mentalne na pastwie żywiołów – lęku, strzępów przeterminowanych myśli, powracających jak zdarta płyta opowieści o sobie samym i o świecie, przygnębienia, puchnącego z dumy albo ścinającego się w lód zranionego ego.
Tylko filozof (Zakochany W Mądrości) stara się krytycznie przyjrzeć temu całego chaosowi, zrozumieć jego mechanikę i poszukać w nim (ponad nim, mimo niego) szczęścia. Ta ciągle powielana próba robi różnicę.
„Człowiek pospolity utracił kontakt ze światem i postrzega świat nie jako świat, lecz środek służący do zaspokajania swoich potrzeb” - pisze Pierre Hadot w porywającej książce Filozofia jako ćwiczenie duchowe. I jest to jedna z najlepszych definicji niefilozofa, a tym samym filozofa, na jakie natknąłem się w życiu.
A co mówi o naszym współczesnych czasach? Tyle chyba, że z człowieka pospolitego uczyniły bohatera. Im więcej ktoś ze świata wyciśnie dla swoich potrzeb, tym bardziej rozpala naszą wyobraźnie. Bogaci i sławni są bohaterami pospolitej opowieści, która wlewa się do naszych mózgów nieskończonymi, multimedialnymi strużkami. I tylko utrwala przekonanie, że chaos w naszym umyśle jest stanem naturalnym, pożądanym i jedynym możliwym.
Co się stanie, gdy przestaniemy postrzegać świat jako środek do zaspokajania potrzeb? Twierdzę: obiekty wirujące w mętnym chaosie naszego umysłu same zaczną powoli opadać na dno, by odsłonić klarowne obszary czystej przestrzeni. To po to taoistyczni mędrcy wędrowali w góry, z dala od ludzkiego jarmarku. By stworzyć korzystne warunki do rozpoczęcia procesu oczyszczania umysłu. Bez wielkiego wysiłku (który nawet w medytacji przybiera postać żądzy zmieniania świata), bez specjalnej techniki medytacyjnej.
Ale smak wolności od potrzeby zmieniania świata może poczuć każdy i wszędzie. Oto ćwiczenie łatwe do wykonania w każdej sytuacji – uprawiam je czasem idąc chodnikami Warszawy. Utrzymuje w umyśle pytanie – czy w tej chwili chcę coś uzyskać od świata, czy tylko doświadczam jego istnienia? Czasami, gdy je sobie zadam w myślach otwiera się przede mną opcja – wygaszenie żądań wobec świata. Coś jakby pęka. Niemal słyszę cichy dźwięk tego pęknięcia – coś jak kliknięcie. Mój umysł i ciało wpadają nagle w stan medytacyjnego spokoju.
Pozwól czasami światu istnieć dla siebie samego – zobacz jakie to przyjemne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz