2009-04-17

Buddyjska „ścieżka środka” to także droga pomiędzy ekstremami materializmu i eternalizmu – wiary, że istnieją byty wieczne takie jak dusza lub Bóg. To ścieżka obca naszej kulturze, nieuchwytna dyskursem, realizowana tylko w doświadczeniu medytacyjnym, które inaczej niż w Azji, w naszym świecie zarezerwowane jest dla mnichów i mniszek z zakonów kontemplacyjnych.
Czy buddyzm jest zrozumiały tylko dla Azjatów? Obserwowanie ciała i różnych aspektów umysłu dostępne jest dla każdego w każdej kulturze. Ale Zachód ciągle się uczy co to znaczy medytować. Przykład - w amerykańskich (w mniejszym stopniu europejskich) społecznościach theravady od kilku lat trwa przełom związany z nowym podejściem do medytacji. Buddyści w USA uświadamiają sobie czym się kończy dla nich niewolnicze trzymanie się wskazówek medytacyjnych azjatyckich mistrzów. To co dla mającego luzacki stosunek do rzeczywistości Birmańczyka jest mobilizacją, dla nastawionego na osiąganie celów Amerykanina lub Europejczyka staje się dodatkowym źródłem napięcia. A napiętego umysłu nie da się pogodzić z umysłem medytującym.
Pierwszym elementem ośmiostopniowej buddyjskiej ścieżki prowadzącej do przebudzenia jest tzw. „właściwy pogląd”. Niektórzy azjatyccy nauczyciele np. U Tejaniya - birmański mnich z klasztoru Shwe Oo Min - pracują głównie z właściwym poglądem, wiedząc jak wielu ich studentów z Zachodu latami nie posuwa się w medytacji przenosząc do niej korporacyjne nawyki myślenia (rywalizację, skupienie na osiągnięciu celu, walkę o pozycję w hierarchii).
Instrukcje medytacyjne charyzmatycznego U Tejaniyi spisane przez jego uczniów w zwięzłych 23 punktach - dostępne w Internecie, powielane w tysiącach kopii - stały się w amerykańskich środowiskach theravady swoistym manifestem nowego podejścia do medytacji (znajdziesz je tu: http://sayadawutejaniya.org/teachings/). Zaczynają się tak: „Medytacja jest uznawaniem i obserwowaniem wszystkiego cokolwiek się wydarza – czy jest to przyjemne czy nie – w zrelaksowany sposób.”
Tacy nauczyciele jak U Tejaniya demistyfikują też niektóre pojęcia buddyjskie, którym zachodnie sangi (społeczności buddyjskie) lub zachodnia psychoterapia nadały status pojęć – bożków. Jednym z nich jest „uważność” („mindfulness”). Wielu ludzi Zachodu wpadło w pułapkę przekonania, że wystarczy „być w chwili obecnej” a już w pełni realizuje się ścieżkę duchową. U Tejaniya mówi im, że „uważność” to za mało by rozwijać umysł medytujący. Do tego potrzebne jest także odpowiednie nastawianie do obiektu medytacji (czy jest nim ciało czy któreś ze zjawisk mentalnych) – aktywne badanie jego właściwości.
U Tejaniya propaguje podejście nietypowe dla ludzi Zachodu, ale czy uczy czegoś typowo wschodniego lub ezoterycznego, co jest dla nas niepojęte? Nie.
Teza o hermetyczności kulturowej buddyzmu jest nieprawdziwa. Czyż nie bardziej hermetyczna dla współczesnego człowieka Zachodu jest opowieść chrześcijańska z jej wymykającą się logice koncepcją Trójcy Świętej, ideą Boga osobowego, który w tajemniczy sposób wchodzi w interakcje z miliardami ludzi oraz wieczną egzystencją w niebie do którego trafiamy bez biologicznej podstawy naszego istnienia, a jednak zachowując - w cudowny sposób - tożsamość osobową?
(zawiera fragmenty mojego artykułu z „Polityki”, dodatek „Sztuka Życia” - 23.03.2009)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz